niedziela, 11 stycznia 2015

Shibo, shino i szata

Od jakiegoś czasu moim ulubionym naczyniem do codziennego zaparzania herbaty jest shiboridashi - to konkretne, to jedno z pierwszych jakie wytoczyłem kilka lat temu - shibo-gigant, ok. 200ml, pękate z płaską pokrywką, czyli shibo-dziwak i "dziwnie" go używam, parząc w nim wszelkie herbaty, od japońskich zielonych, przez oolongi do darjeelingów.
Przy odpowiednim chwycie i zalane wrzątkiem nie parzy, łatwe w czyszczeniu, skuteczne w zatrzymywaniu nawet drobnych listków.


Od jakiegoś czasu moim ulubionym szkliwem jest shino - to konkretne to prosta dwuskładnikowa receptura - glina i skaleń. Daje szlachetną złamaną biel, "kocha" żywy ogień i z każdą kolejną czarką herbaty nabiera herbacianej patyny, uwidaczniając siatkę spękań.


Od jakiegoś czasu moją ulubioną herbatą jest Da Hong Pao - pierwsze spotkanie kilka lat temu jakoś mi przemknęło bez echa, a dziś:

prowadź mnie Da Hong Pao
żyję po to by Cię pić Da Hong Pao
moje dzieci i zwierzęta bębą nosić Twoje imię Da Hong Pao
Twój napar to krew mojej duszy Da Hong Pao
ależ Ty masz liście Da Hong Pao


...
post pierwotnie ukazał się 21 lipca 2014 na forum Herbaciarze

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz